wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział IV

Bardzo was przepraszam za tak długą przerwę w dodawaniu rozdziałów, jednak egzaminy zawodowe, które mam w przyszłym tygodniu, jak i praca przez całe weekendy zabierają ode mnie wszystkie siły i wenę. Od lipca postaram się by tych przerw już nie było. Może napiszę kilka rozdziałów do przodu by tego uniknąć xD. Tak więc przepraszam i zapraszam do czytania :)



Narracja Levy
Lucy poszła sobie już kilka minut po Gajeelu. Poszłam pod długi i odprężający prysznic. Gdy wyszłam w samym ręczniku, zostało mi już tylko pół godziny, do przyjazdu mojego chłopaka. Włączyłam laptopa i zalogowałam się na portal społecznościowy. Okazało się, że mam na nim zaproszenie od Gajeela i potwierdzenie związku, oficjalnie. Oczy mi się zaświeciły i wszystko potwierdziłam. Przeglądałam właśnie jego profil, gdy zaciekawił mnie jego wiek. Pierwszy raz pomyślałam o tym, ile lat starszy może być ode mnie, czarnowłosy. Gdy zobaczyłam datę urodzenia, wbiło mnie w fotel. 23.06.1987r. DZIESIĘĆ LAT?! Tata mnie zabije… Ale raz się żyje! Zobaczyłam, że pracuje w firmie, zajmującej się handlem bronią i nie zaskoczyło mnie to, że nie chciał się tym chwalić. Znałam tę firmę. Tata zabierał mnie tam kilka razy do roku, na lekcje strzelania i samoobrony. Jellal uczył mnie walki wręcz, a Laxus strzelania. Cieszyłam się, że już ich znam. Ciekawa, jak kiedyś wyglądał Mój Ukochany, zaczęłam przeglądać jego zdjęcia. Już po chwili wytrzeszczyłam oczy i rozdziawiłam usta. Mały Gajeel stał na scenie i grał na gitarze, ja wraz z grupą innych dzieci stałam z tyłu. Pamiętałam ten konkurs, wygrałam go. Przełączyłam zdjęcie i kolejny szok. Widziałam na nim Gajeela, Metalicanę i jakąś kobietę o czarnych włosach. Stali pod wierzą Eiffla. Spojrzałam na podpis i czuje, że chyba mam zawał. „Trasa koncertowa Rock Dragons po Europie 2010. Paryż!” Siedziałam tylko i patrzyłam na to zdjęcie, jak zaczarowana. On był synem Metalicany?! Kocham go bardziej!!! Zadzwonił dzwonek. Na zegarku była 23.50. Pisnęłam z całych sił i pobiegłam do drzwi. Otworzyłam je i od razu skoczyłam na Gajeela, całując go namiętnie. Zamruczał, zadowolony. Chyba spodobało mu się takie przywitanie. Poczułam jego dłonie na moich udach. Zapomniałam, że jestem z samym ręczniku! Znowu pisnęłam.
- Podoba mi się jak mnie witasz… - Wymruczał. – Twój strój także… - Znowu mnie pocałował, wchodząc do domu i zamykając drzwi na klucz. Od razu ruszył do mojego pokoju, a ja tylko jęczałam na jego rękach. Całował tak cudownie… Namiętnie, delikatnie, a mimo to mocno i zachłannie. Podgryzłam mu dolną, pełną wargę, a on na mnie warkną. Jego dłoń w tym samym momencie znalazła się na mojej kobiecości. Jęknęłam głośno, puszczając jego wargę. Gdy jego palec we mnie, nawet na chwilę nie przestawał się poruszać. – Mała, chyba nie chcesz, żebym przestał być delikatny? Nie gryź mnie, bo stracę nad sobą panowanie… - Wypowiedział seksownym pomrukiem. Jego uśmiech, obiecujący wiele orgazmów tej nocy, ogłupiał mnie. Szalałam od jego usta, dłoni i palców. Znowu się całowaliśmy, a ja znowu go ugryzłam. Mocniej, do krwi. Oblizałam delikatnie tą małą rankę, a we mnie, były już trzy palce. Poruszające się, coraz mocniej. – Mówiłem… coś. Nie chce tracić opanowania… - Zamknęłam mu usta, swoimi. Mimo to, już po chwili oderwałam się od niego, oblizując usta z jego krwi.
- Przestań! Przestań się powstrzymywać, chcę Ciebie, takiego jaki jesteś! Kocham Cię! – Wymruczałam, nabijając się na jego palce. Znowu na mnie warknął. Byliśmy już przy drzwiach od mojego pokoju, które jak na złość były zamknięte. Chciałam je otworzyć, a Gajeele, tylko oparł mnie o nie i wyjął ze mnie palce.
- Jak sobie życzysz… Koniec z kontrolowaniem się… - Wyszeptał, a jego czerwone oczy szalały. Wciąż trzymając mnie w górze, jedną ręką i naporem swojego dużego ciała. Drugą ręką odpiął swój rozporek i przejechał główką nabrzmiałego członka po mojej kobiecości. – Nie będę delikatny… Będę dziki, szorstki i agresywny, wezmę Cię, tak jak zechce i ile razy zechce. A ty, mi nie odmówisz. – Warknął na mnie, pewnym siebie głosem, który odebrał mi zdolność racjonalnego myślenia, więc tylko kiwnęłam głową. – Bierzesz tabletki? – Zapytał krótko. Gdy znowu machnęłam głową, wszedł we mnie mocno. Gdy krzyknęłam z rozkoszy, on nawet nie zwolnił, poruszał się we mnie mocno i głęboko. Pieprzył mnie! On mnie pieprzył, jak tylko chciał! Gdy po kilku pełnych rozkoszy minutach, zaczynałam zbliżać się do spełnienia, on tylko na mnie warknął. – Nawet nie myśl, że pozwolę Ci tak szybko dojść! – Powiedział, patrząc mi w oczy, wciąż poruszając się w moim wnętrzu. Gdy nagle ze mnie wyszedł, zachłysnęłam się powietrzem. – Sama tego chciałaś Mała… Mogłaś mnie nie gryźć! – Powiedział szorstko i przerzucił mnie sobie przez ramię! Gdy pierwszy szok minął, wpadłam w kolejny, bo nie weszliśmy do mojego pokoju, tylko Gajeel, schodził na dół. Stanął na środku salonu i rozejrzał się. – Myślę, że na razie stół wystarczy… - Mruknął cicho, jak do samego siebie i opuścił mnie lekko na krawędź, drewnianego mebla. Nie zdążyłam nawet zareagować, gdy ponownie we mnie wszedł. Kolejny krzyk, wyrwał się z mojego gardła tego wieczoru. Popchnął mnie na plecy, jedną rękę podłożył mi pod głowę, a drugą trzymał moje biodra, wciąż mocno pchając. – Levy, dziś na pewno nie odpoczniesz… - Wyszeptał w moją szyję, pomiędzy robieniem kolejnych malinek.
- Och… Nie… ma… sprawy… Kochanie! – Ostatnie słowo, wykrzyczałam, gdy oboje doszliśmy. Czarnowłosy tylko warknął.
Tej nocy, uprawialiśmy seks sześć razy. Robiliśmy to na stole, parapecie okna wychodzącego na ogród, kanapie, w łazience, na stojąco przed ogromnym lustrem szafy i w moim łóżku. Byłam wykończona i przyjemnie bezsilna, gdy skończyliśmy. Właśnie wróciliśmy z wspólnego, ale na szczęście normalnego prysznica i położyliśmy się w moim łóżku. Gajeel położył się na boku i oglądał spustoszenie jakie zrobił na moim ciele. Malinki miałam wszędzie i miałam siniaki. Na pośladkach od kantu stołu, na nadgarstkach po kanapie, na udach po parapecie. Po za tym, kilka ugryzień na całym ciele. W końcu dał sobie spokój i zaczął.
- Mówiłem, żebyś mnie nie gryzła… - Powiedział smutny.
- Ale ugryzłam i powiem Ci, że mam zamiar dalej, od czasu do czasu to robić. Czuję się przyjemnie zmęczona i obolała. – Stwierdziłam, przytulając się do niego.
- Możemy pogadać? Tak poważnie, o mnie, o nas?
- Oczywiście, że możemy kochanie… - Powiedziałam, składając na jego klatce słodki pocałunek, w miejscu, gdzie znajdowało się serce. – Ale muszę Ci powiedzieć, że wiem gdzie pracujesz, z kim pracujesz i kim jest twój tata. Ile masz lat i wszystko inne co udało mi się znaleźć. A to wszystko, z twojego profilu. No i przyjęłam twoje zaproszenie i potwierdziłam nasz związek.
- Wiesz, że Cię kocham? – Zapytał cicho.
- Domyślałam się, ale po dzisiejszej nocy jestem pewna… - Zaśmiałam się i dałam mu buziaka w brodę.
- I tak to powiem, kocham Cię Levy McGarden. Jednak teraz czas spać… - Mruknął i spojrzał na już śpiącą dziewczynę. Resztę powiem jej jutro wieczorem…

Narracja Nikolai
Siedziałem właśnie w biurze, gdy zadzwonił mój telefon. Było naprawdę wcześnie, więc w biurze znajdowało się tylko kilka osób. Było w pół do szóstej rano.
- Słucham? – Odebrałem, wiedząc kto dzwoni.
- Tak jak pan prosił, proszę pana. Dzwonię by złożyć raport z wczorajszego dnia. – Powiedział mi głos, jednego z policjantów w Fiore. Victor, był na tyle użyteczny, by za małą opłatą obserwować moją córkę, gdy ja pracowałem. – Do domu Panienka Levy, wróciła z tym samym mężczyzną, który odwiózł ją po piątkowym koncercie i niedzielnych zakupach. W szkole, była na wszystkich zajęciach i zgłosiła się do wystąpienia na koncercie kończącym Dni Sportu. Jutro, może nie pojawiać się w szkole, aż do samego koncertu, który odbędzie się o dziewiętnastej. Czarnowłosy mężczyzna, spędził z nią popołudnie i wczesny wieczór. Odwiedziła ich Panienka Lucy, której otworzył w samych bokserkach ten sam mężczyzna. Po kilku minutach wyszedł z pańskiego domu i odjechał. Przyjechał znowu, chwilę przed dwunastą i wciąż się w nim znajduje. Pańska córka, otworzyła mu z samym ręczniku, całując go.
- Czy to wszystko? – Warknąłem, zbierając kluczyki i marynarkę z biura, kierując się do wyjścia.
- Nie, proszę pana. Sprawdziłem dane, tego mężczyzny i wysłałem przed chwilą do pana faksem.
- Dobrze się spisałeś, masz premie. – Warknąłem i rozłączyłem się, wracając się do faksu.
Dane:
Gajeel Redfox
Ur. 23.06.1987r.
Wice prezes kompleksu „Pod Smoczym Ogniem”
(Prezes Jellal Fernandes, drugi Wice prezes Laxus Dreyar)
Studiował ekonomie, zarządzanie i muzykę-zaocznie.
Przyszły spadkobierca wytwórni płytowej oraz studia nagraniowego „Fairy Tail”
Rodzice:
Metalicana (pseudonim artystyczny) Alexander Redfox – Basista Rock Dragons, współwłaściciel wytwórni płytowej i studia nagraniowego „Fairy Tail”
Aya Redfox (Connell) – Piosenkarka. Zmarła 01.09.2010. Zabita, podczas ataku na Rock Dragons w Berlinie (postrzelona w szyje).
Bliska rodzina:
Alzack Connell – Wujek
Bisca Connell – Ciotka
Asuka Connell – Kuzynka
Czytałem jego dane, pośpiesznie idąc do windy. Na szczęście była pusta i nikt nie musiał słyszeć, jak warczę pod nosem, pomysły ukarania mojej córki i zabicie tego faceta. On był od niej DZIESIĘĆ LAT STARSZY!!! Zniósłbym muzyka, artystę, poetę, a nawet pisarza. Ba! Bezrobotnego kretyna, pewnie też bym zniósł. Jednak nie. Moja kochana córka, musiała zacząć spotykać się z jakimś starym kolesiem! Który na dodatek, pewnie tylko chce ją wykorzystać… Myślałem, że moja córka, jest rozsądną, mądrą młodą kobietą. Widocznie się pomyliłem… W jednym momencie, straciła moje zaufanie i swoją wolność. Wyszedłem na parking i ruszyłem do czarnego terenowego Hammera.

Narracja Gajeel
Bzzz… Bzzz… Bzzz… Cholerny telefon! Uniosłem powieki i zauważyłem tylko niebieskie włosy, kruszyny, która spała na mojej piersi. Wysunąłem się z pod Levi, dając jej buziaka w czoło i wychodząc do łazienki odebrałem.
- Słucham… - Mruknąłem nie wyspany i zły, na taką pobudkę.
- Gajeel, gdzie Ty kurwa jesteś? – Warknął w moją stronę Laxus.
- Jestem… Nie jestem u siebie. – Powiedziałem, stwierdzając, że może jednak nie mówić prawdy.
- Czyś Ty kurwa oszalał?!?! – Krzyknął wściekły blondyn do słuchawki. – Powiedz mi proszę, że nie jesteś w tej pierdolonej chwili u Levi?
Zamarłem, chcąc odpowiedzieć uczciwie, ale mimo wszystko zastanawiało mnie jego zdenerwowanie.
- Jestem, właśnie mnie obudzi… - Poczułem szczupłe ramiona oplatające mnie w pasie. – Witam Koteczka… - Zamruczałem do niebieskowłosej, dając jej długiego buziaka. – Właśnie nas obudziłeś.
- No to spierdalaj! – Krzyknął.
- Niby kurwa dlaczego?
- Może dlatego, że jej ojciec wynajął jednego z przydupasów mojego ojca, żeby jej pilnował. A ten, chcąc dostać premię, codziennie rano składa mu raport z dnia wcześniej. W tym momencie Nikolai McGarden, zapierdala tutaj swoim samochodem ze stolicy i to jedzie wpierdolić TOBIE!
- Dobra, rozumiem, zbieram się. – Powiedziałem zły i rozłączyłem się. – Mała, twój tata wraca, a to oznacza że ja na razie się muszę ewakuować… - Powiedziałem jej bardzo smutnym głosem, patrząc prosto w oczy.
- Dobrze…  
- Przyjdę na dni sportu, dobrze? Przyjechać po Ciebie, czy… - Chciałem zapytać, czy przyjdzie sama, ale zrezygnowałem. – Poproszę Jellala, żeby po Ciebie przyjechał. Dobrze? I tak będzie chciał pooglądać Erze.
Kiwnęła energicznie głową, na znak zgody. Zacząłem się ubierać, a Ona weszła pod prysznic. Wsadziłem do niej głowę i pocałowałem w policzek i czoło.
- Przyjdziesz pooglądać, jak gram dla twojej szkoły? – Zapytałem.
- Będę. – Powiedziała żarliwie, a ja wyszedłem z łazienki. Zszedłem na dół, założyłem buty i ruszyłem do mojego cuda. Wsiadłem i wyjechałem w drogę powrotną do domu. Na skrzyżowaniu, zauważyłem dużego terenowego Hammera. Rozpoznałem Ojca Levi, więc kiwnąłem mu głową. W domu byłem już około ósmej rano, więc nie miałem dużo czasu. Wziąłem prysznic, uczesałem i wysuszyłem włosy, po czym ubrałem dresy i podkoszulkę. Do plecaka (kostka) wrzuciłem czarne spodnie, kurtkę i glany. Jak mam wieczorem grać, to trzeba jakoś wyglądać.

Narracja Nikolai

Droga do domu, jeszcze nigdy nie zajęła mi tak szybko. Na skrzyżowaniu, zauważyłem jakiegoś typka na motorze. Gdy kiwnął mi głową, domyśliłem się, że musi to być Redfox...